Jechałem powoli wśród ludzi, sprawnie przesuwając dłonie po uchwytach dwóch kół przylegających do mojego tronu królestwa nicości. Bo jestem jedynie duchem przemykającym wśród prawdziwych ludzi alternatywnego świata, który w przedziwny sposób zderzył się z moją rzeczywistością. Jednak oba wymiary nigdy do końca się nie przeniknęły. Czasami spotykam duchy. Nie wyglądają tak jak ja, ale mają w sobie mój pierwiastek, moją cząstkę i dlatego jesteśmy dla siebie widzialni. Widzę znajomego księdza przemawiającego do tłumu, topiącego się w swej samotności i inności, tracącego wiarę. Czującego jednak odpowiedzialność i presje wobec innych. W parku dostrzegam czasem biznesmena toczącego bój z rzeczywistością, zakopanego tak głęboko w swych sprawach, kredytach, zobowiązaniach finansowych, że jest już tylko za grubymi kratami jego małej rzeczywistości. Bez chwili na oddech i bez chwili na życie. W kawiarni widzę osobę, która choć nie jest niepełnosprawna, to jej ciało nie jest jej domem. Jej żeńską duszę los umieścił w ciele mężczyzny. I jest tutaj wśród was, ale nawet przez chwilę nie pozwala sobie być sobą. Wie, że inaczej zostanie naznaczona i ukamienowana.
"Matko, jesteś tam?"
"Raz, dwa, trzy. Szukam! A Ty chowaj się, chowaj. Niech Cię nie znajdą, bo jak znajdą to srogo pożałujesz. Schowaj się nawet przede mną, aż zapomnisz drogę ze swojego wnętrza. I módl się, módl, żeby Bogu, który jest tego wszystkiego krawcem, zostało choć trochę Twojej tkaniny na drugiego człowieka, który nie spocznie aż Cię nie znajdzie. Żebyście mogli się rozumieć nawzajem i nie czuć samotni."
(c) photo courtesy Łukasz Nowak