I cokolwiek można powiedzieć o Gandhim, to sam akt napisania listu do Adolfa, listu w tonie przyjacielskim, zawsze budził mój szacunek. Dlatego, że to fantastyczny szczyt głupoty. Głupoty, na którą mnie jeszcze nie stać.
Sam Adolf przyśnił mi się kiedyś. I jakkolwiek kontrowersyjnie by to zabrzmiało, w tym śnie jawił się mędrcem. Powiedział co następuje:
Po przebudzeniu miałem niejasne poczucie, że była to jego ostatnia myśl. Ostania myśl, zanim wyzionął ducha. I w świecie nie idealnym, ale trochę lepszym od tego, zapewne tak by było. I choć to niewiele, to być może tą myślą odkupiłby się choć trochę. Jednak to tylko sen. A sny wiodą ścieżką podświadomą i niejasną.
Bardzo długo i daleko się błąkam. Żeby odnaleźć swoją własną ostateczną myśl. Bardzo często się boję, że ją przeoczę. Że będzie ona na wyciągnięcie ręki. A ja będę się po prostu patrzył, lecz nie będę jej widział. I odejdę bez puenty. Jak wielu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz